piątek, 12 czerwca 2015

Bądź duży

Rozdział 3 -Bądź duży

14.03.2015 r.                                          NIKODEM

  Znów obudziłem się w rewelacyjnym nastroju i dobrze wiedziałem czym było to spowodowane oraz kto był za to odpowiedzialny. Mimo, że bardzo starałem się oderwać od tego co było kiedyś, nie mogłem nadal siebie oszukiwać. Nauczony wydarzeniami sprzed dwóch lat, obiecałem sobie być czujniejszym i bardziej odpowiedzialnym. Nie chciałem po raz kolejny cierpieć fizycznie i psychicznie. Chciałem być tylko szczęśliwy i podświadomie czułem, że jestem tego szczęścia bardzo blisko. Od razu gdy wstałem, udałem się do łazienki. Gdy się ubrałem, zjadłem szybko tosty i biegiem ruszyłem na zajęcia.

  Stojąc na przejściu dla pieszych podszedł do mnie straszy pan, który rozdawał Metro. Chętnie przyjąłem gazetę i schowałem ją do torby. Sam kiedyś rozdawałem ulotki i wiem jak trudna jest ta praca, więc doceniam rozdających i zawsze przyjmuję ulotki czy gazety nie wyrzucając ich przy pierwszym napotkanym śmietniku. Niby błaha rzecz, a rozdającym bardzo ułatwia pracę.

  Zajęcia na uczelni bardzo mi się dłużyły. Tym bardziej, gdy okazało się, że profesor Olszewski zachorował i zajęcia z nim zostaną odwołane. Normalnie każdy student by się z tego ucieszył, ale nie w środę, gdy był to przedostatni wykład, co równało się tym, że czekało nas okienko. Nie wiedziałem co ma zrobić podczas godzinnej przerwy, bo do domu nie opłacało mi się wracać, więc udałem się do uniwersyteckiej biblioteki z zamiarem poczytania jakiejś książki. Gdy dotarłem do oszklonego budynku biblioteki, skierowałem się w stronę ławek. Otwierając torbę przypomniałem sobie o gazecie, którą dostałem, więc stwierdziłem, że najpierw ją przejrzę, a potem wypożyczę książkę. Na pierwszej stronie w oczy rzucał się napis „NOWE FAKTY W SPRAWIE ŚMIERCI PIOTRA Z.”. Kiedyś słyszałem o tej sprawie. Dwa miesiące temu we Wrocławiu w Odrze znaleziono zwłoki młodego mężczyzny. Mając przed sobą gazetę zawierającą artykuł na ten temat postanowiłem go przeczytać.

NOWE FAKTY W SPRAWIE ŚMIERCI PIOTRA Z.

12 stycznia bieżącego roku wrocławska policja udała się nad rzekę Odrę z powodu zgłoszenia przez jednego z miejscowych wędkarzy znalezienia ciała znajdującego się w wodzie. Według wstępnej analizy było to ciało młodego chłopaka o jasnych włosach. Miał na sobie jedynie czarne spodnie i granatową koszulkę z podłużną dziurą na boku, która mogła wskazywać na cięcie nożem. Na szyi miał zawieszony srebrny medalik w kształcie litery „S”. Po tygodniu ujawniono fakt, że ofiarą jest Piotr Z. Znaleziona osoba miała na ciele ranę ciętą, w miejscu w którym koszulka była rozdarta. Rodzina ofiary zidentyfikowała zwłoki. Obecnie znajduje się pod opieką psychologa. Jak udało nam się dowiedzieć ofiara była znana w mieście w niektórych kręgach i posiadała licznych nieprzyjaciół. Jeden z krewnych wspomina o braku akceptacji samego siebie przez zmarłego. Śledczy nie wykluczają tego faktu jako jednego z motywów zabójstwa. Tym wydarzeniem wstrząśnięte było nie tylko miasto, ale i cała Polska. Śmierć tak młodego człowieka zawsze było, jest i będzie szokiem dla wszystkich. Miejmy nadzieję, że policja odkryje wszystkie fakty związane ze śmiercią Piotra Z.

   Czytając tekst poczułem pustkę i smutek. Tak jakby to zmarł ktoś z moich bliskich. Bardzo uderzył mnie fakt, że ktoś w moim wieku traci swoje życie w tak okrutny sposób. Niesprawiedliwość sprawia, że świat staje się miejscem smutku i bólu. Śmierć od zawsze bardzo mocno na mnie działała. Gdy mój dziadek przegrał walkę z rakiem, bardzo to przeżyłem i zamknąłem się w sobie. Dziadzio zawsze mi powtarzał, że należy żyć tak, by niczego nigdy nie żałować. Uczył mnie żyć w zgodzie z samym sobą. pielęgnowania swojej osobowości, życia pełnego szczęścia i radości. Po jego śmierci całkowicie się załamałem. Podczas pogrzebu nie podszedłem nawet do trumny pożegnać  ukochanego dziadka. Straciłem swój autorytet, najlepszego przyjaciela do rozmów, nauczyciela. Kogoś komu nie umiałem odmówić. Od tego momentu zauważyłem, że wyraźnie się zmieniłem. Przestałem wierzyć w szczęśliwe życie skoro odbiera się mi osobę, która kochałem. Po wesołym i uśmiechniętym chłopaku zostały tylko wspomnienia i zdjęcia, które były jedynym źródłem poznania dawnego mnie - wiecznie uśmiechniętego dzieciaka, który był ciekawy świata. Był, bo już nie jest. Suma wszystkich kolejnych wydarzeń sprawiła, że stałem się tym kim jestem teraz - oschłym, mało towarzyskim, zamkniętym w sobie i wiecznie zamyślonym w swoich melancholijnych rozważaniach chłopakiem, bo nie nazwałbym siebie jeszcze mężczyzną. Z nauk dziadka pozostał w mnie tylko szacunek dla starszych. Jedyną osobą, która umiała przywrócić w mnie to chodzące słońce jest Marta. Przy niej potrafiłem chociaż na chwilę stać się dawnym sobą. Mogliśmy spędzać całe dnie na rozmowach, oglądaniu filmów, zakupach, graniu w gry i nigdy nam się nie nudziło. Kiedyś wzbraniałem się całym sobą przed tym, abyśmy zostali przyjaciółmi, ponieważ nie chciałem jej krzywdzić. Ale nie umiałem już dłużej udawać, że czarnowłosa nie jest mi obojętna. Z czasem wszyscy w szkole nazywali nas parą, co nie było prawdą, chociaż kiedyś poważnie nad tym myślałem i mało brakowało, żeby faktycznie tak było. Nie tłumaczyliśmy wszystkim, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Miało to swoje dobre strony. Skoro i tak byliśmy nierozłączni to przynajmniej plotki na nasz temat były wspólne i każdy traktował nas jako duet. Oczywiście do pewnego momentu, ponieważ po tamtym wydarzeniu, wszyscy jak jeden mąż zmienili o mnie opinię. Nie było mnie bez Marty i Marty beze mnie. I inni musieli to zaakceptować. Przypomniałem sobie nasze pożegnanie pod koniec września przed studiami, gdy kierowałem się na pociąg w kierunku Pomorza, a dziewczyna do stolicy. Obojgu nam chciało się płakać, lecz nie daliśmy do końca po sobie tego poznać.

23.09.2014 r.

- Nikoś, głuptasku, to koniec pewnej historii. Ale zaczyna się nowa, będąca kontynuacją poprzedniej. To co tu przeżyliśmy, to nasze. Nikt nam tego nie odbierze. A nowe życie oznacza nowe możliwości. Nikt nie będzie oceniał Ciebie przez pryzmat wydarzeń z poprzedniego roku. Nareszcie będziesz wolny. Ciesz się!
- Wiem, wiem. Z jednej strony nie mogę się doczekać nowego życia, ale z drugiej bardzo się obawiam czy sobie poradzę.
- Pamiętaj jakby coś się działo to dzwoń a ja przylatuje do ciebie na skrzydłach miłości albo nienawiści, zależy czy trafisz na "te dni". 
- Marta!
- No co Nikoś. Przecież tak tylko żartuje. Dla ciebie zawsze są te przepełnione tęczą.
- Marta przestań...
- Dobra tylko tak się z tobą droczę.
Nikodem kochał ją jak przyjaciółkę. Nawet przyzwyczaił się do jej uszczypliwości, chociaż długo mu to zajęło. Wiedział, że Marta zawsze ironizuje, gdy jest zdenerwowana.
- Będzie mi ciebie cholernie brakować, wiesz?
- Mi ciebie też.   W ciszy czekając na pociąg patrzyli sobie głęboko w oczy widząc w nich wszystkie najważniejsze, wspólnie spędzone chwile. Gdy nadjechał kierujący się w stronę Mazowsza, przyjaciele w ostatni raz połączyli się w mocnym uścisku.
- Do zobaczenia Nikoś. Daj znać jak dojedziesz.
- Pa Martuś. Ty też się odezwij.

Gdy czarnowłosa stanęła przed swoim wagonem i weszła do pociągu mającego rozdzielić ją ze mną, swoim najlepszym przyjacielem, czułem w sobie cholerną pustkę. Wiedziałem, że po mimo tego, iż wokół mnie będzie mnóstwo ludzi, to i tak będę samotny. Przez te wszystkie lata przyzwyczaiłem się już do tego uczucia, ale pragnąłem i miałem nadzieję, że już zawsze będę kogoś przy sobie miał. A teraz ten ktoś pojechał zostawiając mnie samego. Samego wśród ludzi. 
                    
                                                               ***************


   Po godzinie 14 zapukałem w drzwi mieszkania pani Skrzyneckiej. Tak jak się spodziewałem, musiałem trochę poczekać, aby ktoś mnie wpuścił do środka. Ale warto było czekać, gdyż w drzwiach powitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Aleksander.

- Niko... Znaczy się Nikodem. Jak super, że już jesteś. - przywitał się ze mną brunet, a ja postanowiłem mu odpuśić.
- Możesz mówić na mnie Niko. Już mi przeszło, a nawet mi się podoba, gdy tak mnie nazywasz. - powiedziałem z lekkim uśmiechem, co w Nikodemowej skali jest oznaką wybuchu szczęścia.

   Na twarzy starszego pojawił się, o ile to możliwe, jeszcze szczerszy uśmiech, który razem z czarnym podkoszulkiem pobrudzonym farbą tworzył dziwną, ale kompatybilną całość. W dodatku brak rękawów podkreślał fakt, że chłopak na pewno spędza dużo czasu na siłowni. Ja, jak to zwykle ze mną bywa, zapatrzyłem się na ten przyjemny dla oka widok. Reakcja chłopaka, a mianowicie kolejny wybuch śmiechem wybudziła mnie z trybu obserwatora.

- Zawsze się tak szczerzysz? Nie znamy się długo, ale przez większość czasu uśmiech nie schodzi ci z twarzy. - zapytałem ironicznie.
- Uśmiecham się tak jak każdy. Z reguły wtedy, gdy jestem szczęśliwy, a uwierz mi, naprawdę dawno nie byłem tak szczęśliwy jak teraz. - odpowiedział po raz kolejny optymistycznie.
- Naprawdę, aż uszczęśliwia ciebie remontowaniu pokoju? - zapytałem z kolejną dawką ironii.
- Właśnie zaczęło. - odpowiedział mrugając jednym okiem.
- Jesteś niepoprawnym optymistą. Powinieneś się leczyć. - rzuciłem nadal stojąc przed mieszkaniem.
- Możliwe, ale chyba to właśnie we mnie najbardziej lubisz, doktorze? Czy może są to moje bicepsy? - mówiąc to napiął mięśnie w lewej ręce, po czym ucałował je.
- Widziałem większe. Nie robią jakiegoś oszałamiającego wrażenia. - odwróciłem teatralnie wzrok na bok.
- Jak możesz.. - na te słowa brunet zrobił minę zbitego psa, udając smutek.
- Dobra bierzmy się do roboty, bo szkoda czasu Panie Bicek.

   Po wejściu do mieszkania sąsiadki, zastałem wszechobecny bałagan. Meble w większości były już porozkręcane. Została tylko jedna duża trzydrzwiowa szafa, której chłopak najwyraźniej sam nie dał rady wynieść. Od razu wzięliśmy się do pracy. Gospodarz szybciej zaczął malować ścianę przy drzwiach, więc mi przypadła ta przy oknie. 

- Kupiłeś fioletową farbę? - zapytałem się chłopaka.
- To jest lawendowa. Przynajmniej tak mówi babcia, kasjerka i opakowanie. - odpowiedział uśmiechając się.
- Fakt. Marta zabiłaby mnie za to, że nadal nie odróżniam kolorów. - powiedziałem bardziej do siebie niż do bruneta.
- Marta? - zapytał wyraźnie zaciekawiony Aleksander.
- Tak to moja bratnia dusza. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. - powiedziałem rozmarzony.
- To fajnie. - rzucił zdawkowo.

  W głosie bruneta można było doszukać się zawodu i zmieszania, lecz mało inteligentnie nie zwróciłem na to uwagi, bo pochłonięty byłem nakładaniem emulsji na ścianę. Nie podobała mi się ta cisze, więc postanowiłem zagadać.

- Marta przyjeżdża do mnie w weekend. Jeżeli będziesz chciał, może będziesz miał możliwość i przyjemność ją poznać. - powiedział chłopakowi.
- Nie wiem czy znajdę czas w weekend. - odpowiedział nawet się nie odwracając.
- Jak chcesz.

  Przez następne pół godziny pracowaliśmy w ciszy. W powietrzu czuć było napięcie. Ewidentnie to odczuwałem jednak jeden nie znał powodu zachowania chłopaka, a on najprawdopodobniej nie chciał się do czegoś przyznać. Po następnym piętnastu minutach Aleksander nie wytrzymał tej dołującej ciszy i włączył muzykę z laptopa. Z głośników zaczęła płynąć piosenka Natalii Nykiel "Bądź duży".


"Bądź dużym chłopcem i
Przestań do mnie słać pytania
Twe słowa to ciągi liczb
Nie ułożę z nich równania
Nie umiem być suką a
A Ty sypiesz mi piach w oczy
Mam dosyć już chłopców co
Nie potrafią mnie zaskoczyć

Miesiąc już,
Zostawiam bez słów
Zwiotczałe twoje próby
Nie chcę byś kradł
Mój cenny czas
Na uprawianie nudy
Ty to nie wiatr,
Co sprawia, że
Łopoczą moje żagle
Chcę mężczyzny, co
Wywróci mój świat i
Porwie nagle"

  Nuciłem odruchowo wraz z rytmem muzyki. Gdy piosenka się zakończyła kątem oka dostrzegłem, że bruneta naszła myśl, aby nacisnąć replay, ale po chwili zastanowienia, zrezygnowany włączył automatyczne odtwarzanie piosenek i wrócił do pracy. Ja nadal cicho podśpiewywałem zmieniające się co chwilę melodie. Po pięciu kolejnych piosenek Aleksander nareszcie zdecydował się przerwać milczenie i zadać pytanie, którego chyba się obawiał.

- Ta Marta jest twoją dziewczyną? - rzucił szybko i bez emocji, sprawiając wrażenie, że wcale go ten fakt nie interesuje.

  Kompletnie zaskoczyło mnie to pytanie i zamiast odpowiedzieć, zacząłem się śmiać, co kompletnie zmyliło Olka. Nie zdarzało mi się uśmiechać, a co dopiero wybuchać śmiechem. Brunet najprawdopodobniej nie wiedział co ma o tym myśleć, bo natychmiast speszony wrócił do pracy. Po chwili jednak zlitowałem się nad swoim towarzyszem i wyjaśniłem mu.

- Nie, nie jesteśmy razem. Marta to moja najlepsza przyjaciółka. - powiedziałem chłopakowi, a ten momentalnie się obrócił w moją stronę.
- To dlaczego się śmiałeś? - w jego głosie słyszalna była nutka ulgi i radości.
- Bo przypomniałeś mi teraz ludzi z mojej rodzinnej miejscowości. W szkole wszyscy myśleli, że jesteśmy razem, bo papużki nierozłączki z nas były. - mimowolnie się uśmiechnąłem.
- I wy nigdy nic z tych rzeczy? - zapytał nie pewnie brunet.
- Kiedyś nawet o tym myślałem, ale sporo się od tego czasu zmieniło i nie wyobrażam sobie  teraz zmiany naszej relacji na inną. Nie w tym przypadku. Równie dobrze mógłbym być z rodzoną siostrą. Nie przeszłoby. 
- Rozumiem. - powiedział zadowolony z odpowiedzi.

  Reszta pracy minęła nam bardzo szybko, ponieważ umilaliśmy ją sobie rozmową. Nawet się nie obejrzałem, a pierwsza warstwa farby pokryła cały pokój. Zadowoleni ze swojej pracy i jednocześnie zmęczeni spoczęliśmy na podłodze.

- Dobra robota. Całkiem ładny ten kolor. - powiedziałem zadowolony z siebie chłopak.
- Wygląda bardzo fajnie. W przeciwieństwie do mnie, bo ja nie mam już siły na nic. - odpowiedziałem resztką sił. 
  Faktycznie moja kondycja, a właściwie jej brak, dawał o sobie przypomnieć. Po brunecie natomiast nie było widać żadnych oznak zmęczenia.
- Właśnie widzę. - powiedział śmiejąc się ze mnie chłopak. - Co byś powiedział na pizzę? 

  Nim zdążyłem odpowiedzieć zrobił to mój żołądek. Po pustym pokoju przeszło echo burczenia w brzuchu. Obydwaj natychmiast zaczęliśmy się śmiać. Dopadła nas głupawka ze zmęczenia. 

- Nie musisz odpowiadać. Reakcja twojego kolegi w środku wystarczy. To ja coś zamówię, a ty może pójdź do siebie się odświeżyć i wracaj do mnie szybko.
- Sugerujesz, że śmierdzę? - spojrzałem na niego spode łba.
- Sugeruję, że jesteś cały umazany farbą. Masz nawet urocze fioletowe pasemko na grzywce. - mówiąc to dotknął moich włosów.
- Dobra, masz rację. Zaraz wracam. - dmuchnąłem we włosy i wstałem z podłogi.
- Już tęsknię, wiesz?
- Głupi jesteś, wiesz?
- Po raz kolejny mi to powtarzasz.
- I nic się jeszcze nie nauczyłeś Olku. - powiedziałem, a potem zdałem sobie sprawę z tego, że po raz pierwszy nazwałem go Olkiem.
- O to już nie jestem Aleksandrem? - podskoczył z podłogi chłopak.
- Do zobaczenia. - zignorowałem pytanie bruneta i opuściłem pokój.

  Wychodząc od, niech już mu będzie, Olka poczułem olbrzymi zmęczenie. Ale perspektywa pizzy rekompensowała mi brak sił. Po wejściu do mieszkania od razu pozbyłem się ubrań i wskoczyłem pod prysznic. Ciepły strumień wody był dla mnie w tym momencie niesamowicie kojący. Dokładnie spłukałem farbę z włosów i z ciała. Mógłbym tak stać pod nim cały dzień, ale bardzo chciałem wrócić już do mieszkania sąsiadki. Oczywiście nie chodziło mi o samo mieszkanie ani o pizzę, po mimo wielkiego głodu. Choć nie chciałem się do tego przyznać, chciałem znów zobaczyć nowego sąsiada. Minęło kilka chwil od naszego ostatniego spotkania, a ja już nie mógł się doczekać kolejnego spotkania. Doszczętnie oszalałem.

  W pewnym momencie, gdy zdałem sobie sprawę co robię, stałem się na twarzy cały czerwony,  a moje policzki pokryły rumieńce. I to nie z powodu gorącej wody. Zorientowałem się, że podczas rozmyślań o koledze, moja dłoń spoczęła na moim swobodnie zwisającym penisie. Jak oparzony zabrałem rękę z tego miejsca i od razu zmieniłem temperaturę wody na zimną. Zrobiło mi się cholernie głupio. Nie mogłem sobie pozwolić na takie rzeczy. To mój potencjalny kolega. Nie po to wyjeżdżałem, żeby znowu się pakować w kłopoty. Dostałem po dupie, więc powinienem wiedzieć, że to nie prowadzi do niczego dobrego. Na potwierdzenie tych słów zbeształem swoją dłoń delikatnie uderzyłem moje członka, po czym wyszedłem z kabiny. Zgarnąłem po drodze ręcznik, którym wytarłem swoje włosy i twarz, a następnie owinąłem się nim w pasie i przeszedłem się po pokoju w celu znalezienia świeżych ubrań. Ciągle czułem się dziwnie z powodu swojego zachowania pod prysznicem. Nie chciałem tego, ale prawdziwe pragnienia nie zawsze są wygodne dla samego siebie. Postanowiłem przestać się tym zadręczać. Szybko się ubrałem i udałem się wprost do mieszkania sąsiadki. Drzwi otworzył mi Olek, który tak samo jak ja przeznaczył wolny czas na odświeżenie się. Chłopak wpuścił mnie do mieszkania i skierował do pokoju w którym obecnie mieszkał. Tam jednak czekała na mnie niespodzianka. I nie była to niestety pizza. Był to czarnowłosy chłopak. Początkowo nie kryłem zaskoczenia z powodu obecności jeszcze jednej osoby w mieszkaniu. Nieznany mi chłopak wstał, podszedł do mnie i podał mi rękę.


- Cześć jestem Alan. Miło mi cię poznać. Olek dużo mi o tobie opowiadał. - powiedział sympatycznie wysoki chłopak.
- Cześć. Nikodem. Olek nie wspominał, że ktoś jeszcze będzie. - powiedziałem szukając wzrokiem Aleksandra.
- No wiem, - wynurzył się z korytarza chłopak - ale Alan zadzwonił, że jest w domu dzień szybciej i może nam pomóc od dzisiaj, a przyszedł zaraz po tym jak wyszedłeś, więc pomoże nam tylko w zjedzeniu pizzy. - szybko zaczął tłumaczyć gospodarz, lecz przerwał mu dzwonek do drzwi. - O pizza przyszła. Zostawiam was na chwilę.


  Wykorzystując chwilę ciszy szybko zlustrowałem Alana. Był on zdecydowanie najwyższy z naszej trójki. Miał krótsze od moich czarne włosy. Jego oczy były czarne jak dwa małe węgielki, które skrywały się za okularami w czarnych oprawkach. Nie był tak umięśniony jak Olek, ale widać było, że takie miejsce jak siłownia nie jest mu obce. Sądząc po wyglądzie i ubraniu sprawiał wrażenie kogoś kto posiada kilkunastokrotnie więcej środków finansowych na koncie niż przeciętny student. Z racji tego, że wyglądał na dobrego znajomego Olka, stwierdziłem, że co mi szkodzi i postanowiłem poznać bliżej chłopaka. Nie chciałem, żeby sąsiadowi było przykro z powodu sztywnej atmosfery.

- Jak długo się znacie z Olkiem? - przerwałem.
- W zasadzie to od dzieciaka. 
- Ale przecież on jest z Wrocławia, prawda? - chciałem się upewnić.
- No tak.
- Więc jak to znacie się od dziecka? 
- To długa historia. W dużym skrócie Olek co roku w wakacje przyjeżdżał do swojej babci, która była sąsiadką moich dziadków. Przez 7 lat cały lipiec spędzaliśmy razem. Jednak po śmierci moich dziadków ojciec postanowił sprzedać mieszkanie i kontakt nam trochę osłabł. Ale za sprawą Facebooka nadal często pisaliśmy i rzadsze widzenie się nie przeszkodziło nam w kontynuowaniu przyjaźni.
- Pewnie sporo macie wspólnych wspomnień, co? - byłem ciekawy ich relacji.
- Oj żebyś wiedział! Sporo razem przeżyliśmy, sporo widzieliśmy i mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że nic i nikt nas nie rozdzieli. - powiedział dumny z tego faktu Alan.
- W sumie to mam głupie pytanie. - powiedziałem rozbawiony widząc konsternację wysokiego chłopaka.
-Tak?
- Od zawsze się tak szczerzy? Co na niego spojrzę to on się uśmiecha. Jak można być takim optymistą? - zapytałem z niedowierzaniem.
- Heh, no rzeczywiście uśmiech na twarzy Olka jest uzupełnieniem jego wyglądu. Bardzo często nuci "You're Never Fully Dressed Without a Smile", więc coś w tym jest. Ale nie zawsze był taki radosny. - powiedział całkowicie poważnie chłopak. - Kilka miesięcy temu byś go nie poznał. Ale na całe szczęście chyba już wrócił dawny Oluś, więc jest świetnie.

   W drzwiach pojawił się brunet, który ze zdziwieniem patrzył to na mnie, to na Alana.

- Już chciałem wytłumaczyć Alanowi, że mało mówisz, a tu niespodzianka. Nikodem! Ty umiesz rozmawiać z ludźmi. - powiedział zdziwiony brunet i dodał dla żartu - Chyba, że czymś go otrułeś albo dosypałeś mu do soku nasze kolorowe tabletki.
- Kurcze, Olek.. Miałeś nikomu o nich nie mówić. - odpowiedział mu chłopak - A tak na poważnie to dobrze się z tobą rozmawia Nikodemie, więc nie wiem czemu Olek tak przesadzał.
- Mów mi Niko. - powiedział do Alana i wytknąłem język do bruneta
- No nie. Czy ja śnię? Alan uszczypnij mnie. - szok na twarzy długowłosego przyprawił nas o kolejną dawkę śmiechu - Gdy ja go tak nazwałem to mnie zbeształ. A tobie sam proponuje, żebyś go tak nazywał. Dzięki Nikodem, dzięki.
- Oj przestań się dąsać i dawaj to pizzę. - zachęcił gospodarza czarnowłosy.
- Nadal w to nie wierzę... - skomentował brunet i otworzył karton, z którego wydobywający się zapach przyprawił nas o ścisk w żołądku spowodowany głodem.




                                                                                                                                             


No i jest trzeci rozdział nareszcie. Pojawia się w nim Alan. Z początku niepozorna postać, ale na pewno namiesza w życiu bohaterów a szczególnie w życiu jednego z nich. Pojawia się też fragment gazety z artykułem o zabójstwie młodego chłopaka. Bardzo się nad nim męczyłem, żeby brzmiał autentycznie nie wyszło.  Akcja powoli bardzo powoli się rozkręca, ale musicie mi to wybaczyć. Mam nadzieję, że da się to czytać. Z czasem na pisanie też ostatnio różnie, więc wpisy będą się pojawiać nieregularnie za co przepraszam. Liczę na wasze komentarze, bo bardzo motywują do pisania :D

PS. Przepraszam za wszystkie błędy w opowiadaniu, ale rozdziały nie są betowane.
PS. 2 W zakładce N.O.M.A.D.A. pojawił się opis nowego bohatera a poprzednie zostały uaktualnione. Będę tak robił za każdym razem, gdy w opowiadaniu pojawi się nowa postać.
Do następnego!


Uros EDIT: Z uwagi na zmianę sposobu narracji na pierwszoosobową początkowe rozdziały zostały edytowane i poprawione. Za wszelkie zmiany bardzo przepraszam, lecz były one konieczne, aby zachować jednolitość fabuły.








4 komentarze:

  1. Fajnie że pojawiła się nowa postać, to na pewno rozkręci fabułę ;) myślę że artykuł brzmiał autentycznie, natomiast ta akcja z samym pojawianiem się Alana była dziwna ~ tzn jego rozmowa z Nikodemem, jakoś tak... Nie wiem, przy pierwszej rozmowie takie szczegóły, 'umarli mi dziadkowie'... To jakoś nie pasowało do ogólnej sytuacji xD no i skrót 'Niko' mnie denerwuje, może dlatego że sama mam w jednym z opowiadań Nikodema i skracają go do 'Nik' albo 'Niki' i już się przyzwyczailam xD a poza tym rozdział bardzo fajny i ładnie napisany ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    Nikodem się trochę rozkręcił, Olek czyżby był nim zainteresowany....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, Nikodem trochę się już rozkręcił, czyżby Olek był nim zainteresowany?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, coś mi się zdaje, że Olek jest zaintetesowany Nikodemem, no i Nikodem widać, że się rozkręca...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń