czwartek, 4 czerwca 2015

Shy guy

Rozdział 2 - Shy guy

13.03.2015 r.


                                           NIKODEM


  Nie mogłem zasnąć. Wierciłem się bezcelowo w łóżku, ale żadna pozycja nie wydawała się wystarczająco komfortowa, aby spać.  Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje. Gdy po raz kolejny tej nocy wylądowałem na prawym boku, irytacja osiągnęła poziom maksymalny.  Czułem się wybrakowany emocjonalnie, rozszarpany, przemaglowany. Czułem pustkę w sercu. Pozwoliłem sobie na powrót uczuć od których tak bardzo chciałem uciec. Nie chciałem więcej cierpieć. Za dużo kosztowało mnie wyrwanie się, by znowu dać omamić się uczuciom. Nie po to wyjeżdżałem z rodzinnej miejscowości, aby teraz wracać do punktu wyjścia. Najgorsze było to, że domyślałem się czym było to spowodowane. Wydawało mi się niemożliwe, że zareagowałem tak na teledysk. Przecież widziałem go setki razy.. A jednak coś zadziałało.. Może to przez pogodę? Znowu jakieś skoki ciśnienia? I dlaczego akurat wtedy, gdy musiałem się uczyć.. Pomyślałem, że coś zjem. Będzie mi lepiej. Jednak zmieniłem zdanie. I nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłem. Nie wiem.. Dlaczego nic nie wiem.. Musiałem wreszcie wziąć się w garść. Koniec marudzenia i użalania się nad sobą. W końcu jestem facetem, a nie roztrzęsioną nastolatką. Musiałem spróbować zasnąć, chociażby na godzinę..

Gdy się obudziłem, spojrzałem na zegarek w telefonie i załamany zobaczyłem, że jest już po 13, a to oznaczało, że na uczelnię już nie zdążę. Znowu czekać mnie będzie kombinowanie z notatkami. Ale nie ma tego złego. Postanowiłem wykorzystać dzień na porządki. Dawno nie sprzątałem z czym moja dusza pedanta nie mogła się pogodzić, codziennie przypominając mi, że okna nie są umyte,  a pościel niewyprana. Jestem jedną z tych osób, które sprzątanie odpręża i relaksuje. Jedyne za czym nie przepadam to sprzątanie toalety, ale nie ma chyba ludzi, lubiących czyścić ubikację. Okazało się jednak, że mycie sedesu jest świetnym sposobem, aby wrócić do rzeczywistości i skupić się na bardziej przyziemnych rzeczach niż rozpaczanie. Gdy zadowolony ze swojej pracy umyłem ręce, zadzwonił telefon. Wytarłem, więc dłonie w najbliższy ręcznik i podążyłem za dźwiękami piosenki Jamesa Baya "Hold Back The River".

Once upon a different life
We rode our bikes into the sky
But now we crawl against the tide
Those distant days are flashing by

Hold back the river, let me look in your eyes
Hold back the river so I
Can stop for a minute and be by your side
Hold back the river, hold back”


  Dotarcie do urządzenie zajęło mi chwilę, lecz gdy spojrzałem na wyświetlacz telefonu i przeczytałem na wyświetlaczu "Marta" z radością odebrałem połączenie.

- Halo? Nikuś? Czemu się nie odzywasz? - usłyszałem głos przyjaciółki.
- Marta, wiesz jak to jest. Studia, praca, nauka i nawet nie mam czasu dla siebie. - pożaliłem się na wstępnie.
- Nawet dla mnie? Chlip chlip.. - brunetka udawała zrozpaczoną.
- No fakt, ostatnio trochę Cie zaniedbałem. - przyznałem jej rację, bo w istocie tak było.
- Właśnie! Mam super mega wspaniały szalony najlepszy na świecie pomysł! - wykrzyczała do swojego telefonu, przez co ja musiałem oddalić słuchawkę od ucha, ponieważ bardzo lubiłem mój słuch.
- Zaczynam się bać. Tylko nie wiem tego, że masz jakiś świetny pomysł czy, że przez ciebie szybciej ogłuchnę. - powiedział ironicznie. - Jaki szatański plan wykiełkował w twojej pięknej główce?
- Następny weekend. Ty. Ja. U Ciebie. Pizza. Piwo oczywiście bezalkoholowe! Pamiętam! Jak za dawnych  lat! Co Ty na to? - wyrecytowała szybko niczym karabin.
- Oczywiście już wszystko dawno ustaliłaś, więc moje argumenty nie mają racji bytu? - zapytałem w gwoli ścisłości, więc byłem pewny co zaraz usłyszę.
- Dokładnie. - powiedziała, na co ja bezsilnie spuściłem brodę.
- Nienawidzę Cie, wiesz? - powiedziałem retorycznie.
- Tak, wiem, że mnie bezgranicznie kochasz i nie możesz nic na to poradzić. - odpowiedziała pewna swego przyjaciółka.
- Tsaaa..
- Dobra kochaniutki, ja się rozłączam. Projekty na mnie czekają. Do usłyszenia, kochanie! - powiedziała po raz kolejny zdecydowanie za głośno i rozłączyła się zanim zdążyłem zareagować.
- Pa. - rzuciłem pusto w powietrze.




  Marta to zdecydowanie najbardziej irytująca osoba na świecie. Głośna, kolorowa, wyrazista. Dokładnie moje przeciwieństwo. Jest zdecydowanie jedyną osobą, które potrafi poprawić mi humor nie robiąc nic. W sumie szkoda, że nam się nie udało.. Pamiętam gdy pierwszy raz zobaczyłem tą szczupłą dziewczyną, której śliczna twarz ukryta była za wielką burzą czarnych loków, nie mogłem od niej oderwać wzroku. Całe gimnazjum i liceum zawsze razem. Uśmiech nigdy nie schodzi z jej twarzy. Bije od niej taka aura dobra. I co najważniejsze zawsze osiąga to co sobie zaplanuje. Zazdroszczę jej tego. Nie mogłem się doczekać, gdy znów ją zobaczę.

 Rozwód na temat mojej jedynej przyjaciółki sprawił, że zdałem sobie sprawę jaki jest samotny w nowym mieście. Na swoim roczniku rozmawiałem tylko kilka razy z jednym ze studentów, ale jest on zdecydowanie zbyt nachalny jak dla mnie. Nawet nie wie jak ma na imię. Ja z resztą też nic o nim nie wiem. Ale przynajmniej może będę od kogo pożyczać notatki. Będę musiał się do niego odezwać niestety. A poza tym znajomym-nieznajomym to nie mam tu żadnych kolegów. Uznałem, że w sumie to wypadałoby to zmienić. Zdecydowałem, że pójdę dzisiaj to pubu. Potem zdałem sobie sprawy, że tylko ofiary chodzą same do pubu. Następnie wpadłem na pomysł, ale uznałem, że to zły plan. Przecież na pewno wczoraj rzucił ten tekst o wyjściu całkowicie bez pokrycia i zapomniał o tym. Poza tym na pewno jest zajęty. Nie będę robił z siebie głupka. 
  Dopiero po chwili zorientowałem się co ja do cholery właśnie robię. Trzymałem w dłoni telefon, ale nie to mnie zdziwiło, bo przecież rozmawiałem przed chwilą. Sprawił to fakt, że otwarty był pewien kontakt. Tak był to „Irytujący Aleksander”. Dlaczego podświadomie otworzyłem jego numer? Nie mam pojęcia. Ale nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo, tylko postanowiłem pójść za ciosem i zadzwonić. Raz się żyje, Geronimo!
  Wybrałem połączenie i czekałem dwa sygnały, aż usłyszałem zasapany głos.


- Halo? Nikodem?! Siemano! Nie spodziewałem się, że zadzwonisz. - usłyszałem zaskoczony, lecz uradowany głos bruneta.
- Tsaa ja też nie. - przyznałem mu rację. - Przeszkadzam?
- Nie! Właśnie skończyłem biegać i siedzą na ławce. 
- Ok.
- Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie? - zapytał brunet.
- W sumie nie wiem. Nie. To znaczy tak. - klepnąłem się dłonią w czoło, a tego odgłos na pewno dotarł do Aleksandra. - Propozycja z wyjściem nadal aktualna? - wreszcie to powiedziałem.
- Jasne, że tak! - usłyszałem coś jakby wybuch radości.
- Ale nie na piwo. - zaznaczyłem.
- Dobra dobra. Pójdziemy gdzieś indziej. - obiecał nadal uradowany brunet.
- Gdzie?
- Jakiś klub? Wiesz, gdzie jest coś fajnego w okolicy? - zapytał brunet i wprawił mnie tym w konsternację, bo rzeczywiście nie znam miasta, w którym mieszkam.
- Szczerze to nie mam pojęcia.. - przyznałem zmieszany.
- Mieszkasz tu ponad pół roku i nie wiesz takich rzeczy?! Oj to zdecydowanie musisz nadrobić braki w swojej wiedzy. - zaskoczony odpowiedzią chłopak w mojej opinii chyba stawał się zbyt optymistyczny.
- Nie lubię klubów. To nie mój klimat.
- Znajdziemy coś co zaspokoi twoje wygórowane wymagania. - ironicznie powiedział.
- Ej nie rób ze mnie potwora. - powiedziałem lekko zniesmaczony kierunkiem rozmowy.
- Wcale nie robię. Dobra, będę po ciebie około 18. Ubierz się ładnie, jeżeli chcesz zrobić tam dobre wrażenie.
- Tam? - zapytałem, gdyż nie miałem pojęcia o czym on mówi.
- Oj zobaczysz dziecko. - powiedział wesoło.
- Sam jesteś dziecko! - zareagowałem jak dziecko..
- Mistrz riposty z Ciebie. Ja się ewakuuje. Do zobaczenia po 18.

  I w ten o to sposób mój krąg potencjalnych trójmiejskich znajomych-znajomych wzrósł z zera do jednego. Po mimo całej irytacji to się w sumie ucieszyłem z tego, że gdzieś wychodzę. Gorzej, że to akurat Aleksander, bo nie mam pojęcia czego się po nim spodziewać. Modliłem się w duchu, żeby ni był mordercą lub pedofilem.

  Nie miałem zamiaru jakoś nadzwyczajnie się ubierać, skoro miało być to zwykłe wyjście ze znajomym. Szczerzo to nie no nie wierzyłem, że idę do klubu z potencjalnym znajomym. Ja i klub. Ja i znajomy. Chyba mam gorączkę.

  Aleksander przyszedł do mnie tak jak obiecał, kilka minut po 18. Poczuł chwilowe ukłucie zazdrości z powodu tego jak wyglądał. Ubrany był w przylegający do ciała t-shirt w motyw liści i ciemne spodnie. W ręku trzymał kurtkę w kolorze khaki. Zawsze taką chciałem, ale gdy jest się studentem twoje marzenia są na poziomie kebaba. Ja za to ubrałem zwyczajną białą koszulkę i granatową bluzę. Ot co cały ja.


- Gotowy na najlepszy wieczór w twoim życiu? - powiedział brunet, a ja spojrzałem na niego spode łba.
- Masz na myśli ten w którym skończę te cholerne studia i zacznę normalnie zarabiać? - odpowiedziałem biorąc klucze z półki.
- Tak Nikodem, to właśnie miałem na myśli. - zakończył ten temat zrezygnowany Aleksander.

  Zamknąłem drzwi na klucz i poszedł za Aleksandrem. Chłopak wyprowadził nas poza bramę wyjściową i skręcił w lewo.

- To jak, gdzie idziemy? - zapytałem możliwe, że zaciekawiony.
- Proponuję Red Light. Nie ma tam nigdy tłumów, więc spokojnie znajdziemy miejsce. - powiedział o miejscu, którego nazwa brzmiała niczym legendarna "Błękitna Ostryga".
- Byłeś tam kiedyś? - wolałem się upewnić, gdzie mnie zaprowadza.
- Kiedyś przyjeżdżałem do babci co roku podczas wakacji, więc korzystałem z uroków miasta. Nadal się dziwię, że Ty jeszcze nigdzie nie byłeś.
- Mówiłem ci już, że nie przepadam za wychodzeniem z domu. Poza tym nieustannie studia, praca, studia. - powiedziałem z lekka rozżalony. - Ciężko jest.
- No rozumiem.

  Podczas drogi do klubu, dowiedziałem się, że Aleksander przyjechał na dwa tygodnie, ponieważ będzie remontować babci pokój. Meble miały już swoje lata, a ściany były w niektórych miejscach bez farby. W związku z tym pani Skrzynecka jutro wyjeżdża do swojej córki, czyli mamy chłopaka, a on w tym czasie wyremontuje babci pokój i zamieni go w jej prywatne królestwo.

  Gdy dotarliśmy na miejsce moim oczom ukazał się klub znajdujący się w jednej z kamienic. Z racji tego, że była to boczna uliczka nie była najpopularniejszym miejscem w mieście, co uznałem za plus. Wchodząc do środka od razu skupiłem się na tym, że w zasadzie wszystko jest tam w różnych odcieniach czerwieni, więc nazwa Red Light ma swoje uzasadnienie. Od świateł, przez ściany, po bar - wszystko było czerwone. Jedynie krzesła przy barze były czarne, Po chwili zdałem sobie sprawę, że zamiast siedzeń przy stolikach znajdują się czarne łóżka, co wydawało mi trochę się dziwne i przyczyniło się do ponownego niepokoju co do miejsca. Następnie uświadomiłem sobie jeden przerażający fakt. Dokładnie taki sam mebel znajdował się w jednym z mieszkań w moim rodzinnym mieście i to, że mam z nim traumatyczne oraz bardzo bolesne wspomnienia...
  Aleksander poprowadził nas do wolnego stolika, który znajdował się na piętrze. Zajęliśmy miejsce koło wyjścia prowadzącego do palarni, ale żaden z nas nie wydziwiał z tego powodu. Nie chciałem za bardzo siadać na tym łóżku, ale nie miałem wyboru. Po chwili chłopak poszedł do baru zamówić dla siebie mojito, a dla mnie colę, ponieważ po mimo usilnych próśb bruneta, nie dałem się skusić na coś mocniejszego.

  Czekałem na towarzysza, rozglądając się po lokalu. Trochę się nudziłem, nie powiem, a Olka jeszcze nie było i niecierpliwiłem się już trochę, więc wsłuchałem się w muzykę lecącą z głośników.

I don't want no fly guy
I just want a shy guy
That's what I want yeah
You know what I want yeah..”


   Po chwili zdałem sobie sprawę, że znam tą piosenkę, więc zacząłem nucić "Shy Guy" razem z Dianą King, jednocześnie zamykając oczy, aby bardziej się wczuć w klimaty piosenki.

Oh Lord have mercy mercy mercy
Di man dem in a di party party party
Di whole a dem sexy sexy sexy
Watch dem just a
Follow me follow me follow me

Everywhere me go di man dem a rush me
Yes a whole eep a pretty boy wah fi love me
A me dem love, yes a me dem love

True them know me sweet and me sexy
Everywhere me go me say me ever ready
A me dem love, yes a me dem love

But I don't want somebody
Who's loving everybody
I need a shy guy
He's the kinda guy, who'll only be mine

Oh Lord have mercy mercy mercy
Di man dem in a di party party party
Di whole a dem sexy sexy sexy
Watch dem just a
Follow me follow me follow me
Have mercy mercy mercy
But none a dem no move me move me move me
Shy guy a weh me wanty wanty wanty
Only him can make me irie irie irie”





  Gdy piosenka się skończyła, otworzyłem oczy i pisnąłem przerażony, gdyż przede mną siedział Aleksander popijając spokojnie drinka.

- Sorry, poniosło mnie trochę.. - powiedziałem zmieszany - Od dawna tu siedzi i bezczelnie mnie podsłuchujesz? - natychmiast zmieniłem temat rozmowy.
- Od minuty, może dwóch. Całkiem nieźle śpiewasz, a to był tak miły widok, że nie chciałem Ci przeszkadzać. Mam nadzieję, że nie jesteś zły, czy coś? - powiedział szczerze chłopak, co mnie zaskoczyło.
- Nie, spoko. Nic się nie stało. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, ponieważ stwierdził, że dobrze śpiewam, a lubię komplementy.
- To super. Śpiewasz albo śpiewałeś kiedyś? - zapytał zaciekawiony.
- Tylko dla siebie. Nie lubię specjalnie być w centrum uwagi, a śpiewając niewątpliwie bym był.- odpowiedziałem popijając gazowany i zdecydowanie niezdrowy napój.
- Szkoda, po miły dla ucha masz głos. Obiecaj, że kiedyś mi coś zaśpiewasz! - zaskoczył mnie tą prośbą Aleksander.
- Może kiedyś. - odpowiedziałem bez przekonania, sącząc colę.


  Czułem się trochę zażenowany sytuacją, ale z drugiej strony usłyszałem komplement od bruneta co przyjemnie połechtało mojego niepocieszone ego. Atmosfera jednak stałą się luźniejsza i mogliśmy w sumie normalnie porozmawiać. Przynajmniej jakiś pozytyw.


- Czyli przyjechałeś na dwa tygodnie? - powróciłem do rozmowy.
- Wstępnie tak, ale ten termin nie jest wiążący. Możliwe, że zostanę dłużej jeżeli mi się spodoba. I tak aktualnie nie mam co robić. - wyjaśnił zwięźle chłopak.
- No tak, bo w końcu przerwałeś studia. - mam nadzieję, że celnie dodałem.
- Tak, ale sumie dobrze się stało.. - powiedział bardzo mało przekonująco i dodał. - Zrobię babci remont, odpocznę, zresetuje się trochę.
- No tak. Masz sporo czasu, żeby odpocząć, a przy okazji uszczęśliwisz babcię. Wzorowy wnuk. - możliwe, że zażartowałem, ale nikt poza mną się nie uśmiechnął, więc chyba tylko mi się zdawało.
- Właśnie jak już jesteśmy przy temacie remontu.. - zaczął niepewnie. -  Nie znalazłbyś trochę czasu, żeby mi pomóc. Poprosiłem też mojego przyjaciela, który tu mieszka, ale Alan dopiero w czwartek po południu będzie mógł przyjść.- poprosił mnie chłopak, co mnie bardzo zaskoczyło.
  Oczywiście znam panią Skrzynecką, ale panoszenie się po jej mieszkaniu z prawie obcym mi facetem brzmiało dziwnie. Jednak szybko analizując wszystkie za i przeciw zdecydowałem się pomóc. 
- Jeżeli nie będę miał dużo nauki w związku ze studiami, to nie ma problemu. Chętnie pomogę, zwłaszcza, że twoja babcia zawsze była dla mnie taka miła. - zgodziłem delikatnie się uśmiechając.
- Dzięki wielkie! Chodzi mi głównie o malowanie ścian i potem wnoszenie i skręcanie mebli, bo wtedy szybciej by poszło. A malować chciałbym zacząć już jutro. Większość mebli rozkręciłem dzisiaj przed wyjściem, więc w sumie można już się brać za malowanie. - wyjaśnij pokrótce nowy sąsiad.
- Kupiłeś już wszystkie potrzebne rzeczy? Pędzle, wałki? Farbę już masz? - chciałem wiedzieć na czym stoję.
- Tak, tak. Razem z babcią wczoraj kupiliśmy farbę, a narzędzia są w piwnicy, więc wszystko gotowe. - zapewnił mnie chłopak.
- To możesz na mnie liczyć. O której mam być u ciebie?
- O której chcesz. Ja zaczynam z samego rana. - powiedział zadowolony brunet.
- Jutro środa, więc na uczelni jestem do 13. Jak wrócę to coś zjem, przebiorę się i od razu jestem u ciebie. Pasuje?
- Pewnie. Dzięki wielkie za pomoc! - szczerze się uśmiechnął i przybił mi piątkę.
- Nie ma sprawy. Żaden problem. - odpowiedziałem w duchu zadowolony z siebie.



  Rozmawiali jeszcze o życiu i wielu innych zabójczo ciekawych tematach jak śmierć Kasi z "M jak Miłość". Na całe szczęście Aleksander nie chciał rozmawiać o przeszłości co było mi bardzo rękę. Gdy uświadomił sobie, że jego szklanka jest już pusta, poszedł po jeszcze jedno mojito, natomiast ja pozostałem przy swojej coli, której nadal nie wypiłem.
  Po chwili brunet wrócił z wyraźnym zafrasowaniem na twarzy oraz szklanką w dłoni, w której zamiast miętowego napoju znajdowała się jak na moje oko sama wódka. Mimo, że starał się to zamaskować, nie do końca mu to wyszło. Nie chciałem się wtrącać w jego sprawy, jednak ciekawość wzięła górę.

- Aleksander. - powiedziałem w końcu, gdyż jego obojętny wzrok nie dawał mi spokoju.
- Tak? - zareagował chłopak, jednak nadal był w innym miejscu niż pierwsze piętro knajpki.
- Co jest? Jakiś dziwny nagle się zrobiłeś. - stwierdziłem z ledwo słyszalną nutą troski, która mnie samego zaskoczyła.
- Nic ważnego w sumie. Nie wiem tylko co robić ze swoim życiem. - powiedział i zatopił wzrok w szklance z alkoholem.
- Co masz na myśli? - nie odpuszczałem.
- Ciągle widzę w tym klubie osobę, która bardzo mi się podoba, ale nie mogę nic z tym zrobić.. - w końcu z siebie wyrzucił, a ja poczułem chłód spowodowany najprawdopodobniej otwieranymi drzwiami.
- Może podejdź i zagadaj? -  mało inteligentnie zaproponowałem.
- Problem w tym, że nie mogę tego zrobić.. - powiedział ciszej brunet.
- Dlaczego? - zdziwiłem się.
  Nie znałem chłopaka zbyt dobrze, ale z tego co zdążyłem zauważyć, raczej nie miał problemów interpersonalnych, a wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie bardzo otwartego.
- Bo to byłoby nie fair i znowu źle by się skończyło. - odpowiedział ledwo słyszalnie i pociągnął siarczysty łyk alkoholu.


  Przez moment zauważyłem na twarzy Olka skrzywienie. Jego oczy przepełniły się smutkiem. Widziałem w nich pustkę. Brakowało w nich tej iskry, która jest dla niego bardzo charakterystyczna. Jednakże tak szybko jak się pojawiła, tak szybko i zniknęło. Chciałem pomóc chłopakowi, ale nie miałem pojęcia jak. Nie znam się na ludziach, ale on najprawdopodobniej się w kimś zadłużył. I ta osoba tutaj była. Przez mikrosekundę poczułem lekkie uczucie zazdrości, lecz od razu je odrzuciłem, bo było to niesamowicie głupie.
   Bo przecież może i nie znamy się długo, ale Aleksander na pewno jest mężczyzną, który nie stroni od towarzystwa pięknych kobiet. Więc gdzie mi do niego. Poza tym jest jeden dość ważny szczegół. Nie jestem kobietą. No i przecież nie miało być żadnych uczuć. Obiecałem sobie wyjeżdżając, więc miałem zamiar obietnicę dotrzymać.


- Słuchaj, nie uważasz, że na dzisiaj już Tobie wystarczy? - powiedziałem wstając od stolika.
- Co? Nie? Dlaczego? - powiedział zdezorientowany i zaskoczony brunet.
- Z tego co widzę masz bardzo słabą głowę. A jutro przecież chciałeś zaczynać remont. - wyjaśniłem mu.
- Ej nie zachowuj się jak moja matka. Jestem dużym chłopcem. Potrafię o siebie zadbać i znam swój limit. - powiedział naburmuszony.
- Jak chcesz. - odpowiedziałem będąc przy schodach. - Faktycznie to nie moja sprawa, ale ja już będę się zmywał. Mam jutro na ósmą, więc muszę wstać szybko.
- Hmmm.. Skoro już się zbierasz to wracam z Tobą. - powiedział zabierając kurtkę i lekko chwiejnym krokiem skierował się za mną.


  Powrót do domu minął bez większych komplikacji. Mieszkamy 15 minut od klubu, więc zdecydowaliśmy się na powrót pieszo. Tym bardziej, że chłopakowi dobrze zrobi przejście się na powietrzu. Po drodze Aleksander zapytał się mnie czy mi się podobało. Odpowiedziałem, że nie było, aż tak źle jak myślałem, że będzie. Na twarzy starszego pojawił się niekontrolowany, lecz szczery uśmiech. Widok radosnego bruneta był dla mnie o wiele przyjemniejszy niż ten, który objawił mi się przez chwilę podczas wizyty w klubie. Omówili jeszcze kilka kwestii związanych z remontem pokoju i następnie nietrzeźwy chłopak zbluzgał kierowcę, który przejechał na czerwonym świetle, o mało nie potrącając starszego mężczyzny.
  Gdy wreszcie znaleźliśmy się na klatce i nadszedł moment pożegnania żałowałem, że dzień się już kończy, bo naprawdę dobrze się bawiłem. Będąc już pod drzwiami mieszkania babci chłopaka, wyciągnięciem rękę do pożegnania. Jednak ten ją odtrącił i zrobił coś czego się absolutnie nie spodziewałem. Brunet zwinnie wyminął moją dłoń i delikatnie ucałował mnie w policzek.

- Dobranoc – rzekł Olek i szybko wszedł do mieszkania pozostawiając mnie zdezorientowanego  przed drzwiami.


  Stałem tam jak głupi przez kilka chwil, trzymając się za jeszcze ciepłe miejsce, na którym spoczęły usta chłopaka. Niemiłosiernie paliła mnie twarz, ale nie wiedziałem czy to od gorąca czy od buziaka nowego sąsiada. Mimowolnie uśmiech pojawił się na mojej czerwonej od zażenowania twarzy i wraz z nim udałem się do swojego mieszkania


                                                                                                                                              

Przy okazji drugiego rozdziału postanowiłem zrobić kilka zmian na blogu, więc może być na nim lekki chaos. Dodałem spis treści dla większej przejrzystości bloga oraz dział muzyka w którym udostępniam będę piosenki z opowiadania :D

Drugi rozdział i już buziak na pożegnanie :O Jak widać Olek nie należy do dyskretnych. Jednak Nikodemowi to nie przeszkadza ^^ W następnym rozdziale pojawi się kolejna postać, która namiesza w i tak już skomplikowanym życiu bohatera :X 
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i liczę na komentarze. Bez względu na to czy będą one pozytywne czy negatywne :D 
Do następnego! ~ Uros

 

EDIT: Z uwagi na zmianę sposobu narracji na pierwszoosobową początkowe rozdziały zostały edytowane i poprawione. Za wszelkie zmiany bardzo przepraszam, lecz były one konieczne, aby zachować jednolitość fabuły.

6 komentarzy:

  1. A poza tym zmienić nick? Tak, czy to dwie osoby dodają? Bo na mojej liście czytelniczej bloggera zrobił się niezły burdel, raz Mitja dodawał rozdział, raz Uros... ^^''

    Na początek błędy, które szczególnie wpadły mi w oko. "Do usłyszenia Kochanie" kochanie powinno być z małej litery, a po "do usłyszenia" przecinek. "- Halo? Nikodem?! Siemano! Nie spodziewałem się, że zadzwonisz. - Tsaa ja też nie. " Nie rozumiem? to "tsaa" to myśl Nikodema, tak? Skoro narracja nie jest pierwszoosobowa, ten tekst powinien być napisany kursywą. "w Ubrany był w przylegający do ciała T-shirt" powinno być "ubrany był w". Tekst nie jest długi, nie czytasz go przed opublikowaniem? "Nikodem zawsze taką chciał, ale gdy jest się studentem twoje marzenia są na poziomie kebaba" w tym nie ma błędu, po prostu spodobało mi się to zdanie xD "Mistrz riposty z Ciebie" powinno być "ciebie", dużych liter używamy tylko w listach, w zwykłym tekście nie. To strasznie razi. Poza tym, gdybyś wyjustował tekst, o wiele lepiej by się go czytało, ale to tylko taka moja uwaga.

    Co do samej fabuły... Jak na razie przebiega schematycznie. Jest dobrze, podoba mi się, dobrze piszesz, ale właściwie na razie nie mam za bardzo czego skomentować... Trochę denerwują mnie te długie wstawki z tekstem piosenek, omijam je. Być może uważasz, że są potrzebne, w takim razie okej, zostaw je... Ale może trochę skróć? ^^'

    Pozdrawiam :3 A, no i przy okazji... Zapraszam na mojego nowego bloga ^^'' Nie wiem, czy jego tematyka przypadnie ci do gustu, ale jeśli tak, byłabym wdzięczna za komentarz :) Nawet za krytykę :) http://innocence-of-sleep.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :D
      Za błędy już się biore. Niestety mam dużo dysów, więc sprawdzając nie widzę ich za bardzo :/

      A nick faktycznie zmieniłem :P Mitja to męskie imię, ale z racji zakończenia samogłoską nie zawsze jest tak odbierane. Więc jest Uros i tak zostanie (dopóki się nie znudzę :P )

      A twój blog na pewno w wolnej chwili przejrzę :D

      Usuń
    2. Rozumiem, gdy trafiłam na twój blog myślałam, że jesteś dziewczyną i już pisałam komentarz zwracając się do ciebie w formie żeńskiej... xD Uros też ładnie :)

      Dzięki :D

      Usuń
  2. Witam,
    och czyżby Nikodem podobał się Aleksandrowi, rozdział cudowny.....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    rozdział wspaniały, coś mi się wydaje, że Aleksandrowi podoba się Nikodem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    świetnie, coś mi się wydaje, że Aleksandrowi podoba się Oliver...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń