piątek, 3 lipca 2015

Lean on


Rozdział 5 - Lean on

16.03.2015 r.

                                          NIKODEM 

  Wytrzymałem już dwa wykłady, więc połowa za mną. Niesamowicie mi się nie chciało, ale myśl o tym, że nareszcie spotkam się z moją przyjaciółką pozwalała mi przetrwać te katusze. Tym razem na szczęście obyło się bez głupich wpadek z mojej strony. Tradycyjnie starałem się nie rzucać w oczu, ale tym razem to nie wychodziło tak dobrze jak kiedyś. Już przed pierwszymi zajęciami podeszła do mnie jakaś dziewczyna, której  imienia oczywiście nie zdążyłem zapamiętać. Chciała być miła, ale jej intencje były aż nadto widoczne. Podobna rozrywka spotkała mnie jeszcze 4 razy, ale za każdym razem odpowiadałem, że nie jestem zainteresowany dalszą rozmową, bo nie widzę w niej sensu i odchodziłem. Będę najgorszym pedagogiem na świecie. Maruda, zrzęda, niezdara, chodzące nieszczęście. Tak to cały ja. Nikodem Moniuszko-Borkowski.
  Gdy po piętnastej opuszczałem gmach uniwersytetu nie mogłem się  doczekać przyjazdu mojej przyjaciółki. Zapasy jedzenia zrobione, filmy ściągnięte, pokój przygotowany. Nic tylko czekać na moją piękną.
  Wracając do domu postanowiłem wstąpić do sklepu z prasą kupić sudoku oraz bilety tramwajowe, ponieważ ja mam kartę miejską, ale moja przyjaciółka nie mieszka w trójmieście, więc jej nie posiada. Ledwo wstąpiłem do jednej z sieciówek specjalizującej się w prasie już pożałowałem tego wyboru.
- Cześć Moniuszek! - usłyszałem głos, którego właściciel działa mi na nerwy.
- Witaj Dan. - odpowiedziałem szybko kierując się w stronę krzyżówek wymijając bruneta.
- Co za zbieg okoliczności, że jesteśmy się w tym samym sklepe. - entuzjazmował się chłopak.
- Bardzo. Absolutnie nie spodziewałem się spotkać kogoś w sklepie koło uniwersytetu. - odpowiedziałem mu z dużą dawką ironii, której najwyraźniej jej nie wyczuł.
- Co kupujesz? I w ogóle co u ciebie? Opowiadaj! - powiedział brunet, na co wytrzeszczyłem wzrok.
  Naprawdę nie pamiętam, żebym kiedykolwiek dał mu poznać, że jest moim znajomym, nawet tym wirtualnym, więc z jakiej racji mam mu cokolwiek mówić.
- Sudoku. Wybacz, ale nie mam zamiaru ci się zwierzać. Wczoraj potraktowałeś mnie jak nową osobę, która dopiero co się pojawiła, mimo, że jesteśmy na tym samym kierunku od kilku miesięcy, więc nie licz na przejawy jakiejkolwiek sympatii z mojej strony.
  O dziwo bardzo się tym zmieszał. Ale podświadomie chciałem tego. Ma wszystko co chce, więc jesteśmy z dwóch różnych światów. Od zawsze denerwowały mnie takie osoby i postanowiłem stronić od nich tak bardzo jak tylko się da.
- Przepraszam cię. - powiedział chłopak, a mnie wmurowało.
- Co? - zapytałem się zszokowany.
- Przepraszam cię za wczoraj. To nie miało tak wyglądać. - powtórzył brunet, a w jego oczach widziałem szczera skruchę.
  Nie wierzyłem w to co się przed chwilą stało. Pierwszy raz w życiu ktoś kto w hierarchii społecznej ma stanowisko boga przeprasza mnie za coś. Mnie, kogoś kto jest nikim, jednym z wielu. Dziwne, niespotykane i nowe dla mnie uczucie.
- Poczekaj. Pogadamy jak wyjdziemy. - powiedziałem brunetowi wyjmując portfel.
  Nie kupując biletów zapłaciłem za sudoku i opuściłem sklep. Zaraz za mną poszedł Dan.
- Dobra. Przeprosiłeś. Między nami okay. A teraz przepraszam, ale ja wracam do domu. Muszę się przygotować na przyjazd mojej przyjaciółki. - wytłumaczyłem.
- Kiedy przyjeżdża?
- Dzisiaj. Wspominałem wczoraj, że nie przyjdę na imprezę, ponieważ przyjaciółka przyjeżdża.
- A faktycznie. Sorry, znowu nie zatrybiłem. - roześmiał się Dan ukazując równe i białe zęby. - Ale może znajdziesz teraz czas na przeprosinową kawę?
- Przestań. Nie trzeba. Czekam na Martę. Poza tym masz pewnie plany. - starałem się grzecznie odmówić.
- O której ona przyjeżdża?
- O osiemnastej.
- Stary! Jest po piętnastej! Masz jeszcze ponad dwie godziny. - nie odpuszczał Dan - No chodź. Znam tutaj taką świetną kawiarnię. Ja stawiam.
  Te ostatnie dwa wyrazy mnie przekonały. Nic na to nie poradzę, że materialna bestia ze mnie.
- No dobra. Niech ci będzie. Prowadź.
  Szliśmy około pięciu minut podczas których Danowi nie zamykały się usta. Ciągle nawijał o tym, że nie chce być pedagogiem, ale ojciec mu karze, więc nie miał wyboru, na co ja tylko przytakiwałem. Miałem ochotę na ciepłą kawę, więc dla celów własnych zniosłem trajkot bruneta. 
  Kawiarnia do której mnie zaprowadził znajdowała się w rzędzie kolorowych kamienic. Ta w której znajduje się PoLatte jest w błękitnym budynku. Do wejścia prowadziło kilka schodków, a przed nimi gości witała tablica z nazwą kawiarni oraz tym co polecają. Wnętrze było bardzo przyjemne dla oka. Kremowe ściany kontrastowały błękitnymi obiciami foteli oraz zasłonkami. Nad każdym stolikiem wisiała też błękitna lampa. Dan wybrał stolik na uboczu pod ścianą. Gdy się rozsiedliśmy, zaraz podeszła do nas młoda dziewczyna ubrana w błękitny fartuszek.
- Witamy w PoLatte. Karty dla panów. - podała nam kelnerka Alicja, przynajmniej tak miała napisane na plakietce.
- Możesz coś nam polecić? - zapytał się Dan.
- Osobiście proponuję waniliowe latte. - poleciła uroczo uśmiechając się dziewczyna.
- To ja poproszę. - odpowiedział mój towarzysz, także się uśmiechając.
- A dla pana? - zapytała mnie już mniej uroczo.
- Frappe karmelowe. - zamówiłem, gdyż miałem ochotę na coś zimnego.
- To wszystko dla panów? - zapytała Alicja.
  Chłopak wymownie spojrzał na mnie, a ja skinął mu głową na znam aprobaty.
- Tak, to wszystko. Dziękujemy. - powiedział Dan do kelnerki, która zostawiła nam jedną kartę i poszła przekazać zamówienie.
  Siedząc i czekając na nasza napoje napisałem SMS do Olka.

Cześć, tu Nikodem. Niestety dzisiaj nie dam rady wpaść pomóc. Mam nadzieję, że nie będziesz zły.
  
  Po chwili kelnerka Alicja podała nam nasze kawy, przy okazji po raz kolejny uśmiechając się do Dana.
- To co u ciebie? - odezwał się Dan.
- Względnie dobrze jak na mnie. - odpowiedziałem z przekąsem.
- Słuchaj, a jak w ogóle skończyła się ta sprawa z Krzywym? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
- Muszę odpokutować robiąc referat z tamtego wykładu. - powiedziałem popijając moje frappe - Tylko najpierw muszę pożyczyć od kogoś notatki.
- Wiesz jak chcesz to mogę dać ci moje. - zaproponował chłopak.
  Nie spodziewałem się po nim tego. W sumie to chciałem pożyczyć notatki od takiej jednej dziewczyny, która zawsze ma wszystko przejrzyście zapisane, ale narzekać nie będę.
- Wielkie dzięki. Jeżeli nie będzie to dla ciebie problem to z chęcią pożyczę. - powiedziałem z częściową ulgą, że nie będę musiał szukać notatek u innych.
- Nie ma problemu. - powiedział i zaczął szukać w plecaku, lecz za chwilę teatralnie klepnął się w czoło. - Kurcze, bardzo cię przepraszam, ale zostawiłem je na biurku. -powiedział wyraźnie niepocieszony.
- Trudno. Nic się nie stało. - szybko mu odpowiedziałem.
- W sumie to mogę ci je podrzucić. - zaproponował Dan i napił się swojej kawy.
- Chce ci się specjalnie do mnie jechać? - zapytałem z ciekawością.
- No to możemy gdzieś się umówić na mieście. Tylko wpadnę podrzucić ci notki i znikam. Pasuje?
- Jasne. Pewnie.
- Dobra, to gdzie? - zapytał Dan wyjmując telefon.
- Planowałem jechać jutro z Martą na plażę, więc może tam byśmy się spotkali?
- Spoko. - zgodził się Dan i dodał. - Ale dopiero około siedemnastej, bo rano nie ma szans, żebym się wyrwał z domu.
- Rodzice cię nie wypuszczą? - zapytałem, delikatnie się śmiejąc.
- Powiedzmy. - rzucił chłodno w kierunku kubka, w który się zapatrzył.
  Zbiło mnie trochę z tropu, lecz do końca spotkania nadal rozmawialiśmy o naszym kierunku studiów. Nawet nie zauważyłem, gdy minęło czterdzieści minut. W obawie, że spóźnię po swoją przyjaciółkę, dopiłem szybko pyszne frappe.
- Ja się już będę zbierał. - powiedziałem do Dana. - Na pewno chcesz zapłacić? 
- No w końcu to ja ciebie wyciągnąłem, prawda? - mówiąc to mrugnął ostentacyjnie jednym okiem.
- Prawda, prawda. - odpowiedziałem trochę z przekąsem, wstając od stołu. - Dziękuje za kawę.
- Poczekaj dam ci swój numer, żebyśmy się zgadali co i jak z jutrem - powiedział i podał mi dziewięciocyfrowy ciąg, który wstukałem w klawiaturę telefonu. - Puść mi szczura.
  Zrobiłem tak jak prosił. Komórka chłopaka zaczęła wibrować, a z głośniczka usłyszałem refren Lean On


"Blow a kiss, fire a gun
We need someone to lean on
Blow a kiss, fire a gun
All we need is somebody to lean on"


- Dobra to dziękuje jeszcze raz i do zobaczenia jutro. - pożegnałem się z siedzącym brunetem.
- Paaa blondasku - odpowiedział mi na co zareagowałem udawanym poirytowaniem i wyszedłem z PoLatte. 
  Zacząłem chować telefon do kieszeni, gdy moja dłoń zaczęła wibrować. Spodziewałem się jakiegoś głupiego smsa od Dana albo wiadomości od Marty.

 Nie ma sprawy. Jakoś sobie poradzimy ;) Jutro wpadniesz? :D

  Zupełnie zapomniałem o Olku i remoncie. 

 Szczerze to nie wiem, bo przyjaciółka do mnie przyjeżdża na weekend, a jeszcze umówiłem się z kolega z kierunku, więc nic nie obiecuje.

  Trochę głupio mi się zrobiło, bo obiecałem pomóc, a znowu wymiguję się od pracy. Było to zupełnie nie w moim stylu. Nie chciałem, żeby pomyślał, że nie jestem słowny. Ale z drugiej strony potrzebuję tych notatek, a Marty zostawić samej nie mogę. Z rozważań wybił mnie sygnał telefonu.

  Ok. Baw się dobrze. ;) 

  Wiedziałem, że to się tak skończy. Obraził się na mnie i ma do tego powody. Będę musiał to jakoś odkręcić.



   
                                                               ***************



Na peronie byłem dziesięć minut przed czasem. Zwyczajowo wolę przyjść szybciej i poczekać chwilę na kogoś, niż miałbym się spóźnić. Stanąłem sobie w kącie nowo wyremontowanego peronu oczekując przyjazdu przyjaciółki. Oczywiście słuchałem też muzyki. Tym razem leciało Numb


"I'm tired of being what you want me to be
Feeling so faithless
Lost under the surface
I don't know what you're expecting of me
Put under the pressure
Of walking in your shoes

[Caught in the undertow, just caught in the undertow]
Every step that I take is another mistake to you
[Caught in the undertow, just caught in the undertow]

I've become so numb
I can't feel you there
I've become so tired
So much more aware
I'm becoming this
All I want to do
Is be more like me
And be less like you"


Zastanawiałem się jak udobruchać Olka. Nie znałem go długo, więc nie byłem pewien jak przekonać bruneta, że nie zrobiłem tego celowo. Skupiłem swój wzrok na przyjeżdżających i odjeżdżających pociągach. Ludzie wsiadają, wysiadają, nieustannie gdzieś się spieszą. Nie mają czasu dla siebie. Większość osób na peronie korzystała z tabletów i smartfonów, nawet gdy były z njmj osoby towarzyszące. Ten widok był dla mnie bardzo przykry. Sam nie mam wielu przyjaciół i bliskich mi osób, a ludzie tam siedzący mając obok drugiego człowieka, nie zauważają go. Nieumiejętność rozmawiania jest przerażająca. Sam nie jestem rozmowny, ale to z innego powodu.
  Pociąg z Krakowa przez Warszawę, Gdańsk, Sopot do Gdyni Głównej odjedzie z toru drugiego.
Udałem się, więc na drugi tor za głosem kobiety, która sympatycznie doprowadzała ludzi do bólu głowy. 
  Czekałem około dwóch minut, gdy nadjechało pendolino. Widziałem je pierwszy raz na żywo, więc z ciekawością patrzyłem na wielką maszynę. Nie interesuję się specjalnie pociągami, ale ten wyjątkowo zrobił na mnie wrażenie. Nie mogłem długo podziwiać wagonów, gdyż z jednego z nich biegła do mnie burza czarnych loków ciągnąc za sobą dwie walizki. Rzuciła się na mnie o mało mnie nie przewracając.
-Nikuś! Jak ja się za tobą stęskniłam! - krzyknęła mi do ucha przyjaciółka wprowadzając we mnie dwa razy w ciągu kilku sekund niepokój o własne życie.
- Ja za tobą też. 
  Przywitaniu nie było końca, ale w końcu się ode mnie odkleiła i wyjąłem z ust kilka jej czarnych włosów.
- Przyjechałaś na 3 dni a masz ze sobą dwie walizki? - zapytałem zdziwiony, podnosząc brwi.
- Oczywiście, że tak. W tej pięknej walizce po lewej mam ubrania, kosmetyki i jedzenie. A w tej drugiej, równie pięknej co jej siostra, mam rzeczy do malowania, rysowania i takie tam.
- Czekaj, czekaj. Brałaś ze sobą płótna? - zrobiłem wielkie oczy będąc zszokowany bagażem mojej przyjaciółki.
- No pewka. W pociągu nawet narysowałam dwa rysunki w szkicowniku, ale mój model wysiadł w Tczewie, więc nie skończyłam. - odpowiedziała Marta.
- Rysowałaś jakieś kolesia z przedziału? - byłem coraz bardziej zaskoczony Martą. Chociaż to do niej podobne.
- Si. Jeden normalny jak śpi w fotelu, a drugi jak śpi w fotelu, ale w formie aktu - powiedziała jakby była to najzwyczajniejsza rzecz na świecie.
-Marta. Jesteś nienormalna. - moje zażenowanie zachowaniem przyjaciółki rosło wraz z przekonaniem, że nie ma świecie drugiej takiej.
- Możliwe, ale gdybyś go zobaczył, sam byś się do niego przystawił. - mówiąc to szturchnęła mnie w bok i zamrugała oczami.
- Marta.. - spaliłem buraka.
- No co. To było silniejsze ode mnie. - zaczęła się śmiać i złapała mnie pod rękę.
  Idąc tak ludzie mogli brać nas za szczęśliwą parę. I rzeczywiście coś w tym było. Byliśmy szczęśliwa parą przyjaciół.
- Naprawdę był taki przystojny?
- No mówię ci! Brałbyś go, aż by ci się uszy trzęsły!



  
                                                               ***************




  Będąc w moim mieszkaniu przyjaciółka poszła się odświeżyć, a ja za to przygotowywałem dla nas kanapki. Sobie zrobiłem bułkę z sałatą i kiełkami brokuła, za to Marta jak na Martę przystało chciało z wędlinami. Gdy wyszła spod prysznica ubrana w przewiewną czarną sukienkę sięgnęła po kanapki.
- To opowiadaj Nikuś co u Ciebie.
- W sumie nic ciekawego. Zajęcia bardzo nudne. Potem Dan zaprosił mnie na kawę, więc poszliśmy.
- Ten twój sąsiad? - zapytała się wyraźnie zaciekawiona dziewczyna.
- Nie. Sąsiad to Olek. Dan to znajomy ze studiów. - wyjaśniłem przyjaciółce, a na jej twarzy pojawił się banan.
- O  J-A C-I-E! - wykrzyknęła Marta robiąc minę jak ryba i rzucając kanapkę na talerz. - Mój Nikuś ma dwóch adoratorów! Martusia jest dumna! Nareszcie dorastasz!
- Co?! Czekaj czekaj. Jakich dwóch? - odpowiedziałem prostując się jak porażony prądem.
- Ale ty jesteś głupiutki. Z tym Olkiem to oczywiste. Sam to widzisz prawda? 
- Możliwe, że Olek lubi mnie bardziej niż kolegę.
- Brawo Sherlocku. A teraz ten drugi. Który facet zaprasza innego faceta na kawę i jeszcze za niego płaci. Nikuś! Ogarniaj świat!
  Czułem się jakby spadło na mnie kowadło. No tak. To miało sens. Był dla mnie miły. Zaprosił mnie na kawę. I do tego jeszcze nieświadomie umówiliśmy się na jutro. 
- Ale ja jestem głupi. Nie zorientowałem się. I jeszcze umówiłem się z nim na jutro. I powiedziałem o tym Olkowi..
- Co zrobiłeś?! Czy ty zaczniesz kiedyś myśleć. Dostaniesz kiedyś Nobla w kategorii głupoty. Wiesz, że będziesz musiał kogoś wybrać? Absolutnie zabraniem ci grania na dwa fronty!
- Nie pocieszasz.. - powiedziałem rozżalony.
  Jak ja mogłem się nie zorientować.. Nigdy nie zrobiłbym specjalnie krzywdy Olkowi. Ale Dan przecież też nie zasłużył na takie traktowanie.. W co ja się wpakowałem..
- Najgorsze jest to, że przypadkowo, podświadomie wybrałem Dana. A on ma mi dać tylko notatki. 
- No to Nikuś masz problem. Ale w sumie to fajny problem. Już nie mogę się doczekać, aż się poznają.
- Nie, Marta. Oni nie mogą się poznać. Nigdy, przenigdy. Jutro wezmę od niego ten zeszyt i nie będę z nim rozmawiał. Potraktuję go jakbym nic nie wiedział i zostawię tę sprawę w martwym punkcie. Szybko mu przejdzie. Na pewno znajdzie sobie lepszy obiekt do adorowania.
- Nikuś..
- Ja naprawdę nikogo nie chcę. Jestem dużym chłopcem. Nie potrzebuję nikogo. Za pierwszym razem to skończyło się dla mnie tragicznie i nie chcę powtórki z rozrywki. Chociaż to nawet nie była rozrywka. I dopóki nie pojawił się Aleksander to wszystko szło po mojej myśli. Ale oczywiście musiało się spieprzyć. A ja przecież chciałem tylko studiować i żyć sobie spokojnie. Bez żadnych ekscesów. A na pewno nie w głowie mi romanse. Tym bardziej podwójne.
- Nikuuś..
- Ja naprawdę nie chcę, żeby się poznali. Dlaczego w ogóle znowu coś takiego musi mnie spotkać. Dostałem już przecież raz po dupie. I to dosłownie. Więc dlaczego znowu mam przez to przechodzić..
- Nikuuuś!
- Tak?
- Zrobisz mi jeszcze jedną kanapkę? Nie chcę ci przerywać, gdy się nakręcasz, ale tak mi smakowała, że chcę jeszcze jedną. - powiedziała, jakby nigdy nic brunetka.
- Nienawidzę cię wiesz. - powiedziałem idąc do kuchni.
- Tak, wiem, że to mnie kochasz kotenieńku...





                                                                                                                                             
Jest i piąteczka. Krótka, ponieważ nie miałem więcej czasu, a bardzo chciałem coś wstawić przed wyjazdem. Lipiec jak co roku jest dla mnie miesiącem z ograniczoną ilością internetu, więc notki będą pojawiać się bardzo nieregularnie :/ Tak samo jak czytanie waszych blogów, za co bardzo przepraszam :/ W sierpniu wracam do normalnego trybu życia :D

Marta ledwo co przyjechała i już wywróciła życie Nikodema do góry nogami biedny Nikoś.
No i zachowanie Dana. Czy jego intencje są szczere? Biedny Niko zawsze musi się w coś wpakować. Kogo wy byście wybrali na jego miejscu.? ^^ 
Tradycyjnie przepraszam za błędy i wszystkie niedociągnięcia.

Do następnego!
Uros

  



2 komentarze:

  1. Olek, Olek zdecydowanie. Dan mnie wkurza ;-; Marta świetna oczywiście choć ten jej 'Nikuś'... Chyba po prostu nie lubię zdrobnień xD ogólnie dobry rozdział, czekam na kolejny, będzie się działo :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    ech ma dwóch już adoratorów, Olek bardzo źle się poczuł jak dowiedział się, że Nikodem umówił się z kolegą, Marta uwielbiam ją, szkoda, ze tego wywodu nie słyszał Olek, albo Alan....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń